Plama na całej lini....
Nawet nie wiem od czego zacząć...
Tyle czasu nie pisałam ,że normalnie już mi sie oberwało :-) :-) Gosia,Eliza ...dzięki za motywację ;-)
Czasem tyle sie dzieje i nic sie nie dzieje ,że nie wiedomo co pisać...
z jednej strony nie chcę nudzić ,z drugiej to przecież zawsze można kliknąć i zamknąć stronę :-) :-)
Martynia juz czuje się lepiej,przeszła infekcję "krtaniówkę"...
Miewała juz ataki kaszlu "szczekającego" w nocy które bardzo ją męczyły i zawsze kończyły się wymiotami...Tym razem -na samo wspomnienie ściska mnie w gardle- ...byłyśmy przerażone... Martynia ...patrzyła na mnie przerażonymi oczkami z kącików płynęły łzy...miała problem by złapać oddech...
Nie wiem jak to określić ...to tak jak się ogląda filmy kryminalne w których morderca zaciska dłonie na gardle i ofiara próbuje za wszelka cenę złapać oddech ...
Patrzyłam jej w oczka trzymając za ramiona , mówiąc do niej spokojnym głosem, choć wewnątrz cała drżałam ..."Martyniu spokojnie... oddychaj... spokojnie...patrz na mnie... kochanie juz dobrze...oddychaj pomalutku,spokojnie..."...zaczęła oddychać w miarę normalnie bez głośnych świstów...
Dzięki Ci Panie...
Andrzej siedział koło Martyni ,Michaś i Bartuś stali w progu jej pokoju...
Zastanawiam się czy ktokolwiek spał spokojnie resztę nocy...
Rano chłopcy do szkoły,Andrzej do pracy i to jeszcze na 24 godziny...
Na wizycie P. Dr powiedziała ,że gardło jest lekko zaczerwienione ,rozpulchnione ale na wszelki wypadek trzeba sie zaopatrzyć w leki gdyby jednak infekcja sie rozkręciła....no nie trzeba było długo czekać... w nocy kaszel się nasilił doszła temperatura...
Na szczęście incydent z poprzeniej nocy się nie powtórzył...
Antybiotyk i reszta leków od rana wdrożona...no i znów morfologię trzeba zrobić by oznaczyć m.in. CRP... wyniki poszły w górę lekocyty,CRP,
W poniedziałek znów kontrola morfologii -Martynia powiedziała"Mama dasz się też pokłuć?" no i jak mogłam odmówić...? :-) Z pokłutymi paluchami poszłyśmy na wizyte do P Dr.
Po zbadaniu dwóch dzielnych pacjentek :-) P Dr. powiedziała ,że Martynia osluchowo jest czysta ja tez ale gardziolko moje również wygląda nieciekawie,więc tez muszę łykac sobie antybiotyk :-) Ale ubaw to miałyśmy kiedy odebrałam nasze wyniki ... Złapałam P. Dr. na korytarzu i mówię "P.Dr. proszę zobaczyć na wyniki :-)Martynia na chemii ma lepsze wyniki niż mama :-) :-) na co Martynia "Naprawdę??" :-) i zaczęła się śmiać "Naprawdę mam lepsze wyniki od ciebie mama?" no cóż ważne ,że Martyni się humor poprawił nawet jesli to przez moje nie najlepsze wyniki :-)
No później to już mi do śmiechu nie było....kaszel mnie chyba pokochał....w piątek poszłam znów do kontroli ...okazało sie że słychać pojedyncze świsty w oskrzelach...P.Dr zapisała sterydy w zastrzykach,no i miało być lepiej...niestety w poniedziałek znów smigałam do lekarza....okazało się ze juz nieźle mi tam w tych oskrzelach świszczy i mam zapalenie oskrzeli...zwiększona dawka sterydów w tabletkach,antywirusówki itd...
Kaszel mnie wykańczał...ale to nic bo bardziej bałam się by nie zarazić dzieciaków a zwłaszcza osłabionej po infekcji Martyni,a tu jeszcze na dodatek we wtorek wizyta w Poznaniu...
Chciałam przełożyc wizytę ale z racji tego ,ze było również umówione usg Martyni,nie dałam rady.
Pojechaliśmy...dobrze ,że leki działały i kaszel aż tak bardzo mnie nie męczył...wychodziłam też na dwór,albo siedziałam w kąciku z nałozonym golfem i szalem na usta by nie rozsiewać zarazków...
Czekając na wizytę do P.Dr czas Martynce i Michasiowi umilały nasze kochane wolontariuszki Eliza i Gosia :-)Jak dobrze ,że jesteście :-)Dziekuję Wam dziewczyny :-)
ale się rozpisałam....na dziś wystarczy cdn...
Nawet nie wiem od czego zacząć...
Tyle czasu nie pisałam ,że normalnie już mi sie oberwało :-) :-) Gosia,Eliza ...dzięki za motywację ;-)
Czasem tyle sie dzieje i nic sie nie dzieje ,że nie wiedomo co pisać...
z jednej strony nie chcę nudzić ,z drugiej to przecież zawsze można kliknąć i zamknąć stronę :-) :-)
Martynia juz czuje się lepiej,przeszła infekcję "krtaniówkę"...
Miewała juz ataki kaszlu "szczekającego" w nocy które bardzo ją męczyły i zawsze kończyły się wymiotami...Tym razem -na samo wspomnienie ściska mnie w gardle- ...byłyśmy przerażone... Martynia ...patrzyła na mnie przerażonymi oczkami z kącików płynęły łzy...miała problem by złapać oddech...
Nie wiem jak to określić ...to tak jak się ogląda filmy kryminalne w których morderca zaciska dłonie na gardle i ofiara próbuje za wszelka cenę złapać oddech ...
Patrzyłam jej w oczka trzymając za ramiona , mówiąc do niej spokojnym głosem, choć wewnątrz cała drżałam ..."Martyniu spokojnie... oddychaj... spokojnie...patrz na mnie... kochanie juz dobrze...oddychaj pomalutku,spokojnie..."...zaczęła oddychać w miarę normalnie bez głośnych świstów...
Dzięki Ci Panie...
Andrzej siedział koło Martyni ,Michaś i Bartuś stali w progu jej pokoju...
Zastanawiam się czy ktokolwiek spał spokojnie resztę nocy...
Rano chłopcy do szkoły,Andrzej do pracy i to jeszcze na 24 godziny...
Na wizycie P. Dr powiedziała ,że gardło jest lekko zaczerwienione ,rozpulchnione ale na wszelki wypadek trzeba sie zaopatrzyć w leki gdyby jednak infekcja sie rozkręciła....no nie trzeba było długo czekać... w nocy kaszel się nasilił doszła temperatura...
Na szczęście incydent z poprzeniej nocy się nie powtórzył...
Antybiotyk i reszta leków od rana wdrożona...no i znów morfologię trzeba zrobić by oznaczyć m.in. CRP... wyniki poszły w górę lekocyty,CRP,
W poniedziałek znów kontrola morfologii -Martynia powiedziała"Mama dasz się też pokłuć?" no i jak mogłam odmówić...? :-) Z pokłutymi paluchami poszłyśmy na wizyte do P Dr.
Po zbadaniu dwóch dzielnych pacjentek :-) P Dr. powiedziała ,że Martynia osluchowo jest czysta ja tez ale gardziolko moje również wygląda nieciekawie,więc tez muszę łykac sobie antybiotyk :-) Ale ubaw to miałyśmy kiedy odebrałam nasze wyniki ... Złapałam P. Dr. na korytarzu i mówię "P.Dr. proszę zobaczyć na wyniki :-)Martynia na chemii ma lepsze wyniki niż mama :-) :-) na co Martynia "Naprawdę??" :-) i zaczęła się śmiać "Naprawdę mam lepsze wyniki od ciebie mama?" no cóż ważne ,że Martyni się humor poprawił nawet jesli to przez moje nie najlepsze wyniki :-)
No później to już mi do śmiechu nie było....kaszel mnie chyba pokochał....w piątek poszłam znów do kontroli ...okazało sie że słychać pojedyncze świsty w oskrzelach...P.Dr zapisała sterydy w zastrzykach,no i miało być lepiej...niestety w poniedziałek znów smigałam do lekarza....okazało się ze juz nieźle mi tam w tych oskrzelach świszczy i mam zapalenie oskrzeli...zwiększona dawka sterydów w tabletkach,antywirusówki itd...
Kaszel mnie wykańczał...ale to nic bo bardziej bałam się by nie zarazić dzieciaków a zwłaszcza osłabionej po infekcji Martyni,a tu jeszcze na dodatek we wtorek wizyta w Poznaniu...
Chciałam przełożyc wizytę ale z racji tego ,ze było również umówione usg Martyni,nie dałam rady.
Pojechaliśmy...dobrze ,że leki działały i kaszel aż tak bardzo mnie nie męczył...wychodziłam też na dwór,albo siedziałam w kąciku z nałozonym golfem i szalem na usta by nie rozsiewać zarazków...
Czekając na wizytę do P.Dr czas Martynce i Michasiowi umilały nasze kochane wolontariuszki Eliza i Gosia :-)Jak dobrze ,że jesteście :-)Dziekuję Wam dziewczyny :-)
ale się rozpisałam....na dziś wystarczy cdn...