Pomoc dla Martyni

Pomoc dla Martyni
apel

środa, 29 lutego 2012

Spacerek :-)

Poniedziałek- piękny słoneczny dzień :-) Był taki jakby przyszła tak bardzo oczekiwana wiosna :-)
No i wreszcie ten upragniony tak bardzo spacer po prawie 4 miesiącach...
Martynka z wielkim uśmiechem na twarzy z rewelacyjnym nastrojem wyszła na krótki spacer ,oczywiście w towarzystwie brata,psa no i moim :-)
Na spacerku nie obyło się bez małej "negocjacji " pod tytułem"Kto prowadzi psa na smyczy" :-)
Rozwiązanie się znalazło :)gdy na horyzoncie pojawił się duuuży pies...smycz wylądowała w mojej ręce;) Po ominięciu "przeszkody" w jedną stronę Martynka w drodze powrotnej Michaś prowadzili Kapsika(no ...z małą pomocą mamy :-) ) bo nasz piesek choć mały to jednak zadziorny więc w kontaktach z dużymi psami szczekaniem chce nadrobić rozmiar ;-)
W drodze powrotnej , tak zupełnie przez przypadek wybranej;-) pojawił się na horyzoncie sklep,no i cóż trzeba było wspomóc polską gospodarkę ;-)  Z lizakiem w jednej a wafelkiem w drugiej ręce z uśmiechem na twarzach wróciliśmy do domu na "małe cocnieco" -jak mawiał Kubuś Puchatek:-)
Umówiliśmy się z pogodą na następny dzień :-) lecz spłatała nam psikusa bo padał śnieg a po nim deszcz więc spacer nie wchodził w grę.
Dziś natomiast wiosna znów próbowała się przebić i spacerek(też nie za długi) się udał, co prawda bez brata i pieska ale..
tam gdzie mężczyźni są nam potrzebni wtedy kiedy mają portfel przy sobie :-);-)
Poszłyśmy na nasze małe targowisko :-) pooglądałyśmy fatałaszki, kupiłyśmy jabłuszka i wróciłyśmy do domu:-)
Po obiedzie przyszła Pani Gosia-nauczycielka i Martynia przeniosła się w magiczny świat pełen ciekawych przygód z nauką:-)





piątek, 17 lutego 2012

...

17-01-2012
Boję się ...tak bardzo boje się wznowy,że nie wiem co jest matczyną intuicją a co strachem...

patrzę na córeczkę i mam wrażenie ,że coś jest nie tak....,że wygląda bardziej blado ,,ze „po oczach” coś widać...dziś miała balik karnawałowy wiadomo w bardzo wąskim gronie...Martynia , Pani Małgosia i Michaś...po paru minutach tańca Martynia powiedziała ,że się zmęczyła i musi się napić. Nie trwało długo ..parę minut tańca znów „Zmęczyłam się muszę się napić „ po trzecim razie weszłam do pokoju i pytam”Martyniu zmęczyłaś się naprawdę? Czy po prostu chce ci się pic? Bo jeśli pić to powiedz- chce mi się pic-” na co ona”chce mi się pić bo się zmęczyłam”

słysząc z jej ust „Jestem zmęczona”zaraz ogarnia mnie lęk i strach...oczywiście jeśli te słowa padają po szaleństwach po których każdy by „wysiadał” to jest zrozumiałe ale kiedy po chwili zabawy po której normalnie czuła się ok mówi o zmęczeniu wtedy zapala mi się lampeczka i nakręcam się....

To wszystko nie jest takie proste ...nie chce popadać w paranoje ale nie chce tez przeoczyć czegoś ważnego...i tak...błędne koło...bo jakbym mogła żyć spokojnie jeśli zbagatelizowałabym jakiś symptom??

Nie wiem czy to co się ze mną dzieje ostatnie tygodnie to fakt zbliżającej się „ 2 rocznicy” to fakt badań szpiku? Tych ciągłych infekcji od listopada(krtaniówka ,zapalenia płuc,zapalenie gardła)? Planowego zakończenia chemioterapii...? dwa lata...mijają dwa lata a ja nadal chciałabym by ktoś mnie uszczypnął i wybudził z tego koszmaru...

Koszmar.... to nie jest tak ze cały ten czas to jeden wielki koszmar.

W tym czasie poznaliśmy siebie od nowa,siebie nawzajem -od nowa,odkryliśmy w sobie siłę o jaką byśmy siebie nie podejrzewali i miłość -ona była cały czas i wówczas wydawało się ,ze już nie można bardziej kochać...okazało się ,ze można ,można bardziej kochać ...

Poznaliśmy nowych ludzi mniej i bardziej miłych. Tych o wielkim sercu i sercu z kamienia. Okazało się ze Ci o których myśleliśmy „Przyjaciele” nie udźwignęli „bagażu przyjaźni”(nie mam im tego za złe)
A Ci po których nie spodziewalibyśmy się tego okazali wielkie serce i pomoc( i za to będziemy im wdzięczni do końca naszych dni)

Poznaliśmy ludzi którzy bezinteresownie niosą pomoc,dają serce ...


17-02-2012

Dziś mijają dwa lata odkąd Martynia jest leczona....

W głowie mam znów ....pierwszy dzień... nie będę go opisywać bo zrobiłam to rok temu...

Nie jest łatwiej...

Na szczęście słysząc jak Martynia z Michasiem dziś szaleją jak się bawią, cały dzień buziaki im się nie zamykają :-) śmieją się :-) :-)humor im dopisuje :-) -serce rośnie i jest jakby trochę lżej.

Myśli moje rozbiegane nie potrafię dziś skupić ich na niczym innym...