Wczoraj minęło 3 lata od diagnozy...3 lata walki naszej dzielnej córeczki ...
Dla innych 17 luty-dzień jak co dzień dla mnie ...nie-wracają wspomnienia ,obrazy tamtych dni ,strach ,lęk -jakby to było parę dni temu...
Od tamtego czasu nasze życie się zmieniło ... nie powiem ,że na gorsze .nie ma gorsze-lepsze -jest po prostu inne-zmieniły się priorytety- ale tez nie całkiem inne, nadal tworzymy rodzinę składającą się z tych samych osób,nadal się kochamy,nadal wspieramy.Tak naprawdę, to przecież każdego z nas ludzi na tej planecie życie się zmienia codziennie... jest inne.
Niektóre moje koleżanki z oddziału mówią ,że chcą już żyć normalnie... ok szanuję ich decyzję nie krytykuję nie wyśmiewam. Ja tylko zastanawiam się co znaczy "normalnie" ...
My żyjemy "normalnie" cokolwiek znaczy "normalność"
Kiedyś jak dzieciaki dawały mi w kość nie słuchały,kłóciły się ,robiły sobie nawzajem na przekór itd stanęłam i głośno wypowiedziałam zdanie"Czy w naszym domu nie może być normalnie?"...
No i okazało się ze przecież to jest "NORMALNE" z rozmów z koleżankami wynikało ,ze u nich jest tak samo :-) przecież dzieci w ten sposób zdobywają doświadczenie,poszerzają swoje granice itd czyli takie zachowanie jest normalne teraz kiedy nasz najstarszy syn przechodzi etap "buntu nastolatka" - to też jest normalne w tym wieku.Kiedy średni syn próbuje w szkole i w domu- na co można sobie pozwolić -to też jest normalne w tym wieku To że Martyśka się buntuje bo chce już wreszcie iść do szkoły spotykać się z rówieśnikami itd -to też jest normalne :-)
Dla nas od 3 lat jest "NORMALNE" to ,że pewne dolegliwości Martynki musimy skontrolować u lekarza -co wcześniej "leczylibyśmy po domowemu",że pewne symptomy obserwujemy dokładniej,to ,że w naszym domu mieszka strach i lęk-on był zawsze bo kto nie lęka się i niczego nie boi?jest teraz na pewno większy bo sprecyzowany -ukonkretyzowany ale oczywiście nie rządzi nami tylko motywuje do dokładniejszej obserwacji.To,że bardziej musimy dbać o wzmocnienie odporności całej rodziny,uważać z odwiedzinami u innych i innych u nas też już jest normalne ...nie ma sensu wymieć wielu przykładów bo nie w tym rzecz
Rzecz jest w tym ,że nie cofniemy czasu nie zrobimy "czary-mary" i będzie wszystko "normalne" bo to co jest tu i teraz jest normalne dla nas.Po prostu musimy nauczyć się z tym żyć, z tym bagażem doświadczeń czy tego chcemy czy nie- to już się stało i nie mieliśmy na to żadnego wpływu -ale teraz mamy wpływ na to jak będzie wyglądało nasze życie -owszem nie na wszystko -lecz na to czy spędzimy je w ciągłym strachu,lęku, w rozważaniu i oczekiwaniu na powrót do" normalnego " życia i to nam przesłoni wszystkie chwile radości obecnego życia- czy zaakceptujemy ten obecny stan i dla nas to życie będzie "normalne" i będziemy cieszyć się nim ,każdą chwilą .
My codziennie uczymy się żyć , nigdy nie pogodzimy się ze śmiercią Tomusia -najstarszego naszego syna -który miałby w tym roku 19 lat, tylko od 19 lat uczymy się codziennie żyć z tym co nas spotkało,nie pogodzimy się z chorobą Martysi tylko od 3 lat uczymy się z tym żyć.
"Co nas nie zabija -to nas wzmacnia"
Ktoś kiedyś zapytał mnie "Skąd ty bierzesz siły...?"
Skąd? Już wcześniej też pisałam- Od Boga- Jego miłości i Dzieci którymi nas obdarzył z Ich miłości i uśmiechu :-) Z miłości mojego męża :-)
No i mamy swojego "Prywatnego Anioła"-jak Martynka mówi o swoim braciszku Tomusiu :-)
On się za nas modli i wyprasza łaski :-)
No to muszę z Nim pogadać bo jutro kontrola w Poznaniu i znów będę potrzebowała sił bym mnie nerwy nie zjadły :-)
Dla innych 17 luty-dzień jak co dzień dla mnie ...nie-wracają wspomnienia ,obrazy tamtych dni ,strach ,lęk -jakby to było parę dni temu...
Od tamtego czasu nasze życie się zmieniło ... nie powiem ,że na gorsze .nie ma gorsze-lepsze -jest po prostu inne-zmieniły się priorytety- ale tez nie całkiem inne, nadal tworzymy rodzinę składającą się z tych samych osób,nadal się kochamy,nadal wspieramy.Tak naprawdę, to przecież każdego z nas ludzi na tej planecie życie się zmienia codziennie... jest inne.
Niektóre moje koleżanki z oddziału mówią ,że chcą już żyć normalnie... ok szanuję ich decyzję nie krytykuję nie wyśmiewam. Ja tylko zastanawiam się co znaczy "normalnie" ...
My żyjemy "normalnie" cokolwiek znaczy "normalność"
Kiedyś jak dzieciaki dawały mi w kość nie słuchały,kłóciły się ,robiły sobie nawzajem na przekór itd stanęłam i głośno wypowiedziałam zdanie"Czy w naszym domu nie może być normalnie?"...
No i okazało się ze przecież to jest "NORMALNE" z rozmów z koleżankami wynikało ,ze u nich jest tak samo :-) przecież dzieci w ten sposób zdobywają doświadczenie,poszerzają swoje granice itd czyli takie zachowanie jest normalne teraz kiedy nasz najstarszy syn przechodzi etap "buntu nastolatka" - to też jest normalne w tym wieku.Kiedy średni syn próbuje w szkole i w domu- na co można sobie pozwolić -to też jest normalne w tym wieku To że Martyśka się buntuje bo chce już wreszcie iść do szkoły spotykać się z rówieśnikami itd -to też jest normalne :-)
Dla nas od 3 lat jest "NORMALNE" to ,że pewne dolegliwości Martynki musimy skontrolować u lekarza -co wcześniej "leczylibyśmy po domowemu",że pewne symptomy obserwujemy dokładniej,to ,że w naszym domu mieszka strach i lęk-on był zawsze bo kto nie lęka się i niczego nie boi?jest teraz na pewno większy bo sprecyzowany -ukonkretyzowany ale oczywiście nie rządzi nami tylko motywuje do dokładniejszej obserwacji.To,że bardziej musimy dbać o wzmocnienie odporności całej rodziny,uważać z odwiedzinami u innych i innych u nas też już jest normalne ...nie ma sensu wymieć wielu przykładów bo nie w tym rzecz
Rzecz jest w tym ,że nie cofniemy czasu nie zrobimy "czary-mary" i będzie wszystko "normalne" bo to co jest tu i teraz jest normalne dla nas.Po prostu musimy nauczyć się z tym żyć, z tym bagażem doświadczeń czy tego chcemy czy nie- to już się stało i nie mieliśmy na to żadnego wpływu -ale teraz mamy wpływ na to jak będzie wyglądało nasze życie -owszem nie na wszystko -lecz na to czy spędzimy je w ciągłym strachu,lęku, w rozważaniu i oczekiwaniu na powrót do" normalnego " życia i to nam przesłoni wszystkie chwile radości obecnego życia- czy zaakceptujemy ten obecny stan i dla nas to życie będzie "normalne" i będziemy cieszyć się nim ,każdą chwilą .
My codziennie uczymy się żyć , nigdy nie pogodzimy się ze śmiercią Tomusia -najstarszego naszego syna -który miałby w tym roku 19 lat, tylko od 19 lat uczymy się codziennie żyć z tym co nas spotkało,nie pogodzimy się z chorobą Martysi tylko od 3 lat uczymy się z tym żyć.
"Co nas nie zabija -to nas wzmacnia"
Ktoś kiedyś zapytał mnie "Skąd ty bierzesz siły...?"
Skąd? Już wcześniej też pisałam- Od Boga- Jego miłości i Dzieci którymi nas obdarzył z Ich miłości i uśmiechu :-) Z miłości mojego męża :-)
No i mamy swojego "Prywatnego Anioła"-jak Martynka mówi o swoim braciszku Tomusiu :-)
On się za nas modli i wyprasza łaski :-)
No to muszę z Nim pogadać bo jutro kontrola w Poznaniu i znów będę potrzebowała sił bym mnie nerwy nie zjadły :-)
Jesteś niesamowita! Już myślałam, że mam zdrowe podejście do "normalności", tymczasem dzięki Tobie, muszę to trochę zweryfikować...;-)
OdpowiedzUsuńSzczególnie, że zdarzało mi się nie raz uciszać chłopaków tym samym tekstem co Ty ;-))...
Masz rację, normalnie znaczy, że dzieci się buntują, że my czasem wybuchamy, że nie zdążę posprzątać czy ugotować.... Normalnie nie znaczy idealnie, podręcznikowo normalnie znaczy "z miłością" ;-))
Pozdrawiam cieplutko Ciebie i Całą Rodzinkę ;-)
Buziaczki dla Martynki ;-))
Dziękuje :-)
OdpowiedzUsuńMasz rację Basiu "Normalnie " znaczy z miłością :-) Ideałów na tym świecie nie ma w sumie i dobrze bo gdyby wszystko było idealne,ułożone i dobre to było by nudno ;d a poza tym czy umielibyśmy docenić to co mamy?
zacytuje tu mego ukochanego twórcę "Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz"...tyczy się to wszystkiego nie tylko zdrowia ale mimo wszystko życzę Tobie,Twojej rodzinie i sobie oraz mojej rodzinie byśmy doceniali to co mamy bez utraty :-) pozdrowienia dla całej rodzinki :-)