Pomoc dla Martyni

Pomoc dla Martyni
apel

piątek, 25 marca 2011

Takie tam... brak koncepcji na tytuł...

Od kilku dni stram się coś napisac....
Stwierdzam ,ze wcale nie jest tak łatwo ,bo z jednej strony kazdy dzień jest taki sam...rano śniadanie,leki zabawa,bajki obiad...itp ale z drugiej strony każdego dnia jest coś nowego...nowe powiedzonko Martyni nowa praca plastyczna czy nowy foch:-)ale wiecie co??najważniejsze ,ze mimo wszystko uśmiech Martyni jest zawsze taki sam :-) Promienny....-tak trzymać córeczko!!!
Grypa nas już opusciła ,choć kaszelek jeszcze trochę męczy.W środę byliśmy w klinice na kontroli.P.Doktor stwierdziła ze jest ok,wyniki tez zadowalające przy naszym szczęsciu znów mielismy cale audytorium przy zakładaniu igły do portu...no cóż rozumiem ,że studenci musza się uczyć tylko dlaczego ciągle na nas trafia?? standartowo pytanie p.Doktor czy pamiętam jak zaczęła się choroba córki...Boże przecież ja tego do końca życia nie zapomnę...więc po raz kolejny opowiadałam a p. Doktor tłumaczyła na angielski studentom... następna wizyta w kwietniu przed świętami.Gosik mam nadzieję ,ze znów uda Ci się nas odwiedzić bo dzieciaczki jak zwykle baaaaaaardzo zadowolone z Twojej obecności no i my również :-)
Wczoraj poszłyśmy na działeczkę ogrodową trochę popracować :-) Martynia zadowolona czemu nie ma się co dziwic po tylu dniach w "zamknięciu" Kapsior nasz piesek również był baaardzo zadowolony.
Potem miałyśmy wizytę u dentysty niestety chemia nie oszczędziła ząbków Martyni...
Przyznam się byłam troche zestresowana ale starałam się nie dac tego po sobie poznać (chyba tym razem mi się udało :-)  )
Martynia przed wizytą parokrotnie pytała mnie czy będę mogła być z nią w gabinecie(uraz poszpitalny gdzie nam rodzicom do zabiegowego w czasie wykonywanych nakłóć był wstęp wzbroniony ...)
zapewniałam ze będę razem z nią.Pani dr. Stomatolog bardzo miła przed przystąpieniem do zabiegów wszystko Martyni tłumaczyła co będzie robiła.Podobało mi się to bardzo. Martynia siedziała na moich kolanach na fotelu dentystycznym robiła wszystko o co p. dr poprosiła...w czasie borowania ....śmiała się ze ją łaskocze :-) P. Stomatolog -Joasia pokazała Martyni "plastelinkę kolorową" która zaklei dziurkę w ząbku by robaczki juz tam się nie dostały pozwalajac wybrac jej kolor....nie trudno było zgadnąć jaki kolor Martynia wybierze....oczywiście różowy(bo nie było fioletowego hehe)
P. Joasia chwaliła Martynie powiedziała ,że gdyby wszystkie dzieci były tak dzielne jak Martynia to mleczaki moznaby było spokojnie leczyć.powiedziała ,że jest "Modelową Pacjentką"
Ja skomentowałam że bardzo żałuję ze ja w dzieciństwie nie trafiłam na taką P. Dr.... :-)
oczywiście za dzielność była nagroda od P. Joasi  no i od mamy też :-)
Po powrocie do domu z dumą prezentowała swoją różową "plastelinke" na ząbku tłumacząc braciom ,że nic a nic nie bolało tylko łaskotało.Chłopcy raczej sceptycznie podeszli do tych tłumaczeń....:-)no ale jak to Martynia skwitowała"To juz ich problem." :-)
Znów poszliśmy na działeczkę tym razem Misiek dołączył do nas jak również Andrzej .Michaś dzielnie pomagał przy pracach porządkowych wynosił pograbione suche liscie,scięte gałązki ..również z Martynią trochę gałązek obcięli....dobrze ze z wielkiej mirabelki heheh a nie z niewielkiej wiśni....
Po skonczonej pracy wróciliśmy do domciu na "coś słodkiego"..wieczorem Maluchy były tak padnięte ,że momentalnie zasnęły...nie ma to jak świerze powietrze :-)

wtorek, 15 marca 2011

Idzie wiosna a z nią....grypa...

Zapachniało wiosną,słoneczko przrygrzało...i grypkę do nas przywiało...
Od ponad tygodnia grypa u nas zamieszkała...choć nikt jej nie zapraszał;-)
Zapraszaliśmy tylko wiosnę...
W piatek po południu Martynia zagoraczkowała ,kasłała,uskarżała się na bół gardła...
Telefon do kliniki i decyzja lekarza by powyżej temp. 38 odstawić chemię a w sobotę lekarz musi zbadać Martynię.Temeratura niestety rosła,chemia odstawiona...kaszel się nasilał w nocy męczył i kaszel i temperatura... w sobote znajdz lekarza....życzę poodzenia...skończyło się na tym ,że przyjechało pogotowie...
Lekarz po badaniu stwierdził wirusówkę,zadzwonił do kliniki by skonsultowac sie z lekarzem dyżurnym z onkologii,podjeto decyzję ,że na razie obserwacja ,bez antybiotyku,gdyby się pogorszyło...dzwonić po pogotowie ponownie....przyszła północ....Martynia obudziła się z wysoką temperaturą miała odruchy wymiotne...znów stres...bo w którmyś momencie już sama nie wiedziałam,czy ma odruch wymiotny czy dostała drgawek...próba podania czopku  na zbicie temp skonczyła sie fiaskiem....podanie leku doustnego...jak zwymiotuje?to nic nie pomoże...znów kłębiące się mysli w głowie co zrobić....wezwać pogotowie?próbować podać lek w syropie....podałam tabletkę...i czekajac na efekty...rozłożyłam się...
wróciło znów wszystko...początek choroby...wtedy też była wysoka temperatura....znów masa kłebiących sie myśli...i tłumaczenie samej sobie...to tylko wirusówka ...to tylko wirusówka...Boże dodaj sił...Myślałam,że udało mi się jakś nauczyć żyć z tym wszystkim...ale myliłam się ...zawsze kiedy Martynia przechodzi infekcję różnego rodzaju...jest strach....obawiam się że tak będzie już zawsze....położyłam się obok Martyni,patrząc sie na nią...otworzyła oczy uśmiechnęła sie do mnie...zapytałam :"Martyniu jak się czujesz?"Odpowiedziała:"Dobrze"...jak zawsze...kiedy by się nie zapytać o samopoczucie ...odpowiada "dobrze"...Nasza dzielna Kobietka...temperatura zaczęła spadać,Martyni udało się zasnąć...mi nie...
Rano w niedzielę była juz bardziej ożywiona....nawet chciało jej się bawić z Michasiem ..całą niedziele stan podgorączkowy...w poniedziałek wizyta P. Doktor  po zbadaniu Martyni i Michasia stwierdziła ze to grypa.... która i mnie dopadła.Dziś Martynia czuje się lepiej,Michaś z kolei bardziej osowiały w łóżku leży..

sobota, 5 marca 2011

Najgorszy ,Najlepszy dzień w zyciu :-)

 Urodziny Miśka
 Wczoraj nasz Michaś skończył 8 lat....
 Wiadomo dzieci w przeciwieństwie do nas  starszych :-)  - bardzo się cieszą z dnia urodzin ( tak do osiemnastki hehe)
Smerfy nasze nie mogły się doczekać torcika i zdmuchanięcia świeczek. Michaś już po przebudzeniu przytuptał do sypialni i pyta mnie " Mamuś a wiesz jaki dziś jest dzień?"  Martynia od rana co chwilkę pytała kiedy Michaś wróci ze szkoły.Kiedy Misiek wrócił zaczęły sie pytania a raczej jedno powtarzane dość często ,(ja wiem to taki trening mojej cierpliwości)" Mama a kiedy bedzie torcik?"Nie jestem w stanie okreslic ile razy padło to pytanie bo po 10 się poddałam i juz więcej nie liczylam...  :-)
Wreszcie przyszła ta wyczekana chwila....Michas z dumą stał i czekał na to by zdmuchnąć świeczki,wczesniej oczywiśćie uprzedzając siostrę że to jego urodziny i on dmucha świeczki :D ewentualnie jak jedna zostanie to moze ją zdmuchnąć:-)Oczywiście za pierwszym podejściem zdmuchnął wszystkie z czego  Martynia nie bardzo była zadowolona więc zrekompensowała to sobie podwójną porcją torcika ;-)Michaś siedząc  zadowolony powiedział:" To najlepsze urodziny w moim życiu."  :-)
Po konsumpcji przyszedł czas na gry w związku z tym ,ze Michaś dostał wymarzone warcaby wiadomo było co będzie dziś na tapecie;-)
Po kolei gralismy z Michasiem,przyszła kolej na mnie, starałam się ale niestety po raz kolejny tego dnia z nim wygrałam co oczywiscie nie było fajne dla synka i wtedy rzekł :" To są najgorsze urodziny w moim życiu." :-(
Przyszła kolej na zabawę w pocztę więc humorek trochę się Miśkowi porawił  ;-)po krótkim czasie Michaś zadowolony z uśmiechem na twarzy od ucha do ucha wypowiedział zdanie : " To są najlepsze urodziny w moim życiu"....no cóż a mówia ,że kobieta zmienną jest....  :-)