Od kilku dni stram się coś napisac....
Stwierdzam ,ze wcale nie jest tak łatwo ,bo z jednej strony kazdy dzień jest taki sam...rano śniadanie,leki zabawa,bajki obiad...itp ale z drugiej strony każdego dnia jest coś nowego...nowe powiedzonko Martyni nowa praca plastyczna czy nowy foch:-)ale wiecie co??najważniejsze ,ze mimo wszystko uśmiech Martyni jest zawsze taki sam :-) Promienny....-tak trzymać córeczko!!!
Grypa nas już opusciła ,choć kaszelek jeszcze trochę męczy.W środę byliśmy w klinice na kontroli.P.Doktor stwierdziła ze jest ok,wyniki tez zadowalające przy naszym szczęsciu znów mielismy cale audytorium przy zakładaniu igły do portu...no cóż rozumiem ,że studenci musza się uczyć tylko dlaczego ciągle na nas trafia?? standartowo pytanie p.Doktor czy pamiętam jak zaczęła się choroba córki...Boże przecież ja tego do końca życia nie zapomnę...więc po raz kolejny opowiadałam a p. Doktor tłumaczyła na angielski studentom... następna wizyta w kwietniu przed świętami.Gosik mam nadzieję ,ze znów uda Ci się nas odwiedzić bo dzieciaczki jak zwykle baaaaaaardzo zadowolone z Twojej obecności no i my również :-)
Wczoraj poszłyśmy na działeczkę ogrodową trochę popracować :-) Martynia zadowolona czemu nie ma się co dziwic po tylu dniach w "zamknięciu" Kapsior nasz piesek również był baaardzo zadowolony.
Potem miałyśmy wizytę u dentysty niestety chemia nie oszczędziła ząbków Martyni...
Przyznam się byłam troche zestresowana ale starałam się nie dac tego po sobie poznać (chyba tym razem mi się udało :-) )
Martynia przed wizytą parokrotnie pytała mnie czy będę mogła być z nią w gabinecie(uraz poszpitalny gdzie nam rodzicom do zabiegowego w czasie wykonywanych nakłóć był wstęp wzbroniony ...)
zapewniałam ze będę razem z nią.Pani dr. Stomatolog bardzo miła przed przystąpieniem do zabiegów wszystko Martyni tłumaczyła co będzie robiła.Podobało mi się to bardzo. Martynia siedziała na moich kolanach na fotelu dentystycznym robiła wszystko o co p. dr poprosiła...w czasie borowania ....śmiała się ze ją łaskocze :-) P. Stomatolog -Joasia pokazała Martyni "plastelinkę kolorową" która zaklei dziurkę w ząbku by robaczki juz tam się nie dostały pozwalajac wybrac jej kolor....nie trudno było zgadnąć jaki kolor Martynia wybierze....oczywiście różowy(bo nie było fioletowego hehe)
P. Joasia chwaliła Martynie powiedziała ,że gdyby wszystkie dzieci były tak dzielne jak Martynia to mleczaki moznaby było spokojnie leczyć.powiedziała ,że jest "Modelową Pacjentką"
Ja skomentowałam że bardzo żałuję ze ja w dzieciństwie nie trafiłam na taką P. Dr.... :-)
oczywiście za dzielność była nagroda od P. Joasi no i od mamy też :-)
Po powrocie do domu z dumą prezentowała swoją różową "plastelinke" na ząbku tłumacząc braciom ,że nic a nic nie bolało tylko łaskotało.Chłopcy raczej sceptycznie podeszli do tych tłumaczeń....:-)no ale jak to Martynia skwitowała"To juz ich problem." :-)
Znów poszliśmy na działeczkę tym razem Misiek dołączył do nas jak również Andrzej .Michaś dzielnie pomagał przy pracach porządkowych wynosił pograbione suche liscie,scięte gałązki ..również z Martynią trochę gałązek obcięli....dobrze ze z wielkiej mirabelki heheh a nie z niewielkiej wiśni....
Po skonczonej pracy wróciliśmy do domciu na "coś słodkiego"..wieczorem Maluchy były tak padnięte ,że momentalnie zasnęły...nie ma to jak świerze powietrze :-)
Stwierdzam ,ze wcale nie jest tak łatwo ,bo z jednej strony kazdy dzień jest taki sam...rano śniadanie,leki zabawa,bajki obiad...itp ale z drugiej strony każdego dnia jest coś nowego...nowe powiedzonko Martyni nowa praca plastyczna czy nowy foch:-)ale wiecie co??najważniejsze ,ze mimo wszystko uśmiech Martyni jest zawsze taki sam :-) Promienny....-tak trzymać córeczko!!!
Grypa nas już opusciła ,choć kaszelek jeszcze trochę męczy.W środę byliśmy w klinice na kontroli.P.Doktor stwierdziła ze jest ok,wyniki tez zadowalające przy naszym szczęsciu znów mielismy cale audytorium przy zakładaniu igły do portu...no cóż rozumiem ,że studenci musza się uczyć tylko dlaczego ciągle na nas trafia?? standartowo pytanie p.Doktor czy pamiętam jak zaczęła się choroba córki...Boże przecież ja tego do końca życia nie zapomnę...więc po raz kolejny opowiadałam a p. Doktor tłumaczyła na angielski studentom... następna wizyta w kwietniu przed świętami.Gosik mam nadzieję ,ze znów uda Ci się nas odwiedzić bo dzieciaczki jak zwykle baaaaaaardzo zadowolone z Twojej obecności no i my również :-)
Wczoraj poszłyśmy na działeczkę ogrodową trochę popracować :-) Martynia zadowolona czemu nie ma się co dziwic po tylu dniach w "zamknięciu" Kapsior nasz piesek również był baaardzo zadowolony.
Potem miałyśmy wizytę u dentysty niestety chemia nie oszczędziła ząbków Martyni...
Przyznam się byłam troche zestresowana ale starałam się nie dac tego po sobie poznać (chyba tym razem mi się udało :-) )
Martynia przed wizytą parokrotnie pytała mnie czy będę mogła być z nią w gabinecie(uraz poszpitalny gdzie nam rodzicom do zabiegowego w czasie wykonywanych nakłóć był wstęp wzbroniony ...)
zapewniałam ze będę razem z nią.Pani dr. Stomatolog bardzo miła przed przystąpieniem do zabiegów wszystko Martyni tłumaczyła co będzie robiła.Podobało mi się to bardzo. Martynia siedziała na moich kolanach na fotelu dentystycznym robiła wszystko o co p. dr poprosiła...w czasie borowania ....śmiała się ze ją łaskocze :-) P. Stomatolog -Joasia pokazała Martyni "plastelinkę kolorową" która zaklei dziurkę w ząbku by robaczki juz tam się nie dostały pozwalajac wybrac jej kolor....nie trudno było zgadnąć jaki kolor Martynia wybierze....oczywiście różowy(bo nie było fioletowego hehe)
P. Joasia chwaliła Martynie powiedziała ,że gdyby wszystkie dzieci były tak dzielne jak Martynia to mleczaki moznaby było spokojnie leczyć.powiedziała ,że jest "Modelową Pacjentką"
Ja skomentowałam że bardzo żałuję ze ja w dzieciństwie nie trafiłam na taką P. Dr.... :-)
oczywiście za dzielność była nagroda od P. Joasi no i od mamy też :-)
Po powrocie do domu z dumą prezentowała swoją różową "plastelinke" na ząbku tłumacząc braciom ,że nic a nic nie bolało tylko łaskotało.Chłopcy raczej sceptycznie podeszli do tych tłumaczeń....:-)no ale jak to Martynia skwitowała"To juz ich problem." :-)
Znów poszliśmy na działeczkę tym razem Misiek dołączył do nas jak również Andrzej .Michaś dzielnie pomagał przy pracach porządkowych wynosił pograbione suche liscie,scięte gałązki ..również z Martynią trochę gałązek obcięli....dobrze ze z wielkiej mirabelki heheh a nie z niewielkiej wiśni....
Po skonczonej pracy wróciliśmy do domciu na "coś słodkiego"..wieczorem Maluchy były tak padnięte ,że momentalnie zasnęły...nie ma to jak świerze powietrze :-)