"Musicie być mocni mocą miłości ,która jest potężniejsza niż śmierć" Bł Jan Paweł II
Niezliczoną ilość razy powtarzałam i powtarzam sobie nadal te słowa...
Te słowa Naszego ukochanego Papieża towarzyszą mi odkąd Martynia zachorowała ...usiadłam na kanapę patrzyłam na obraz Bł J.P. II na którym jest właśnie to zdanie i ono wtedy dodało mi sił...
Zawsze kiedy Martynia mówi ,że się źle czuje ,kiedy zgłasza pewne dolegliwości które przypominają mi objawy choroby zaczynam odczuwać strach... lęk...
Parę dni temu siedziałyśmy przy śniadaniu i Martynia zapytała mnie czy pamiętam jak zachorowała i trafiłyśmy do szpitala a tam pobierali jej bardzo dużo krwi... odpowiedziałam ,że pamiętam ...
i dodała:" Byłaś wtedy mama ze mną cały czas... dziękuję ,że ze mną byłaś bo się bałam."uśmiechnęłam się do niej bo nie byłam w stanie nic powiedzieć głos mi ugrzązł w gardle...
"Mamo,czy na białaczkę choruje się tylko raz,czy można znów zachorować?" zapytała ...bałam się tego pytania ale wiedziałam ,że kiedyś je usłyszę...
odpowiedziałam ,że istnieje taka możliwość ,że można zachorować... na co Martynia "Nie chciałabym przechodzić tego wszystkiego jeszcze raz"..." Ja też bym nie chciała Słońce.."
-odpowiedziałam ze łzami w oczach...
Przytuliłyśmy się do siebie ...a ja całą siła woli powstrzymywałam się by nie rozpłakać się ...
Dziś Martynia wróciła z dworu i powiedziała ,że jet zmęczona ,że musi odpocząć .oczywiście strach znów mnie ogarnął... kiedy ponad godzinę temu powiedziała ,że bolą ja plecy..."Musicie być mocni....."
Już ją nie bolą...
Własnie weszła i chce bym pomogła jej się umyć i chce iść spać bo... jest zmęczona...
"Musicie być mocni mocą miłości...."
Niezliczoną ilość razy powtarzałam i powtarzam sobie nadal te słowa...
Te słowa Naszego ukochanego Papieża towarzyszą mi odkąd Martynia zachorowała ...usiadłam na kanapę patrzyłam na obraz Bł J.P. II na którym jest właśnie to zdanie i ono wtedy dodało mi sił...
Zawsze kiedy Martynia mówi ,że się źle czuje ,kiedy zgłasza pewne dolegliwości które przypominają mi objawy choroby zaczynam odczuwać strach... lęk...
Parę dni temu siedziałyśmy przy śniadaniu i Martynia zapytała mnie czy pamiętam jak zachorowała i trafiłyśmy do szpitala a tam pobierali jej bardzo dużo krwi... odpowiedziałam ,że pamiętam ...
i dodała:" Byłaś wtedy mama ze mną cały czas... dziękuję ,że ze mną byłaś bo się bałam."uśmiechnęłam się do niej bo nie byłam w stanie nic powiedzieć głos mi ugrzązł w gardle...
"Mamo,czy na białaczkę choruje się tylko raz,czy można znów zachorować?" zapytała ...bałam się tego pytania ale wiedziałam ,że kiedyś je usłyszę...
odpowiedziałam ,że istnieje taka możliwość ,że można zachorować... na co Martynia "Nie chciałabym przechodzić tego wszystkiego jeszcze raz"..." Ja też bym nie chciała Słońce.."
-odpowiedziałam ze łzami w oczach...
Przytuliłyśmy się do siebie ...a ja całą siła woli powstrzymywałam się by nie rozpłakać się ...
Dziś Martynia wróciła z dworu i powiedziała ,że jet zmęczona ,że musi odpocząć .oczywiście strach znów mnie ogarnął... kiedy ponad godzinę temu powiedziała ,że bolą ja plecy..."Musicie być mocni....."
Już ją nie bolą...
Własnie weszła i chce bym pomogła jej się umyć i chce iść spać bo... jest zmęczona...
"Musicie być mocni mocą miłości...."