Pomoc dla Martyni

Pomoc dla Martyni
apel

piątek, 17 lutego 2012

...

17-01-2012
Boję się ...tak bardzo boje się wznowy,że nie wiem co jest matczyną intuicją a co strachem...

patrzę na córeczkę i mam wrażenie ,że coś jest nie tak....,że wygląda bardziej blado ,,ze „po oczach” coś widać...dziś miała balik karnawałowy wiadomo w bardzo wąskim gronie...Martynia , Pani Małgosia i Michaś...po paru minutach tańca Martynia powiedziała ,że się zmęczyła i musi się napić. Nie trwało długo ..parę minut tańca znów „Zmęczyłam się muszę się napić „ po trzecim razie weszłam do pokoju i pytam”Martyniu zmęczyłaś się naprawdę? Czy po prostu chce ci się pic? Bo jeśli pić to powiedz- chce mi się pic-” na co ona”chce mi się pić bo się zmęczyłam”

słysząc z jej ust „Jestem zmęczona”zaraz ogarnia mnie lęk i strach...oczywiście jeśli te słowa padają po szaleństwach po których każdy by „wysiadał” to jest zrozumiałe ale kiedy po chwili zabawy po której normalnie czuła się ok mówi o zmęczeniu wtedy zapala mi się lampeczka i nakręcam się....

To wszystko nie jest takie proste ...nie chce popadać w paranoje ale nie chce tez przeoczyć czegoś ważnego...i tak...błędne koło...bo jakbym mogła żyć spokojnie jeśli zbagatelizowałabym jakiś symptom??

Nie wiem czy to co się ze mną dzieje ostatnie tygodnie to fakt zbliżającej się „ 2 rocznicy” to fakt badań szpiku? Tych ciągłych infekcji od listopada(krtaniówka ,zapalenia płuc,zapalenie gardła)? Planowego zakończenia chemioterapii...? dwa lata...mijają dwa lata a ja nadal chciałabym by ktoś mnie uszczypnął i wybudził z tego koszmaru...

Koszmar.... to nie jest tak ze cały ten czas to jeden wielki koszmar.

W tym czasie poznaliśmy siebie od nowa,siebie nawzajem -od nowa,odkryliśmy w sobie siłę o jaką byśmy siebie nie podejrzewali i miłość -ona była cały czas i wówczas wydawało się ,ze już nie można bardziej kochać...okazało się ,ze można ,można bardziej kochać ...

Poznaliśmy nowych ludzi mniej i bardziej miłych. Tych o wielkim sercu i sercu z kamienia. Okazało się ze Ci o których myśleliśmy „Przyjaciele” nie udźwignęli „bagażu przyjaźni”(nie mam im tego za złe)
A Ci po których nie spodziewalibyśmy się tego okazali wielkie serce i pomoc( i za to będziemy im wdzięczni do końca naszych dni)

Poznaliśmy ludzi którzy bezinteresownie niosą pomoc,dają serce ...


17-02-2012

Dziś mijają dwa lata odkąd Martynia jest leczona....

W głowie mam znów ....pierwszy dzień... nie będę go opisywać bo zrobiłam to rok temu...

Nie jest łatwiej...

Na szczęście słysząc jak Martynia z Michasiem dziś szaleją jak się bawią, cały dzień buziaki im się nie zamykają :-) śmieją się :-) :-)humor im dopisuje :-) -serce rośnie i jest jakby trochę lżej.

Myśli moje rozbiegane nie potrafię dziś skupić ich na niczym innym...

1 komentarz:

  1. Witam,
    Myślę że porównanie zaistniałej sytuacji do koszmaru jest jak najbardziej trafne i uważam że jak najbardziej to rozumiem. Myślę jednak że nawet taka rzeczywistość ma swoje plusy. pozwala nam odkryć całkowicie nowe oblicze życia, szczęścia, miłości oraz przyjaźni. Ponadto wzbogaca nasze życie o nowe doświadczenia. odkrywamy siebie i innych na nowo. Ktoś kiedyś wiedział że przykre sytuacje są nam potrzebne bo nikt nikt nie otworzył żadnych drzwi wytrychem radości. Każdy ma chwile załamania i zwątpienia to rzecz ludzka. W tedy potrzebujemy kogoś kto będzie za nas trzymał kciuki. więc ja trzymam i życzę powodzenia jak wielu innych dla których Martynka jest małą iskierką rozświetlającą szarą rzeczywistość naszego świata. Pozdrawiam Kasia Z

    OdpowiedzUsuń