Opuściłam się w pisaniu....
Wakacje minęły Martynce na zabawie ze znajomymi na działce ,przed blokiem,w domu...
zaczął się rok szkolny i zaczęły się ....wiruski....
Niestety dopadły Martynkę :-( tylko ,że tym razem chyba zaczęło sie ode mnie:-(
Czas szkolny to dla zdecydowanej większości dzieci codzienny kontakt z rówieśnikami ,niestety w przypadku dzieci chorych samotność....
W tym okresie zwłaszcza czasie większej zachorowalnści Martynka musi być izolowana zdecydowanie bardziej niż w czasie lata ... :-(
Nie podoba jej sie to- czemu wcale sie nie dziwię i mało tego jako matce serce mi sie kroi kiedy muszę na jej prośby o kontakt z kolezankami i kolegami powiedzieć NIE...
Znów padają pytania "Dlaczego?" I moja odpowiedzieć "Ciagle ten sam powód Kochanie...przykro mi..." i w tym momencie nie wiem komu bardziej chce się plakać Martynce czy mi...
Kiedy ponad tydzień dopadło mnie przeziębienie musiałam izolować Martynkę od siebie co również jej się nie podobało- wiadomo.
Podeszła do mnie a ja znów "Martyniu nie podchodz do mnie bo się zarazisz ...."
no co Ona...."Po co są te wszystkie głupie choroby? Lepiej żeby nikogo nie zarażały i poleciały na Marsa ,żeby nie było ich też w innych krajach ...i by nikogo już nie męczyły..."
Niestety wiruski nie poleciały w kosmos ale do niej...no i nie tylko do niej Bartek tez "załapał"...
Gardło ,katar ,kaszel...standart...
...........................................................................................................................................................................
Sobotnia wizyta
W sobotę mieliśmy bardzo miłych gosci...
Odwiedziła nas Wiktoria z bratem i rodzicami .Widzieliśmy się pierwszy raz...bo z Wiki znamy sie dzięki Marzycielskiej Poczcie :-)
Martynia nie moogła doczekać się kiedy przyjadą ...miała to być dla niej niespodzianka...ale hmm potrzebowała motywacji by ogarnąć swój pokój hehehe więc powiedziałm , że będziemy mieli gości
a raczej ona będzie miała więc tempo sprzatania jakie miała było zaskakujace nie przypominam sobie by kiedykolwiek tak szybko wzięła się do pracy :-) poszło jej tak sprawnie ,że nawet miała jeszcze czas i rysunek dla Wiki zrobiła :-)
Wizyta nie była długa nad czym Martynia ubolewała bo widac było ,ze fajnie sie bawili.Pytała mnie nawet dlaczego Wiki nie zostanie u nas noc:-)
Rodzice Wiki bardzo mili Państwo tylko ,ze chyba ja dałam ciała bo zazwyczaj cięzko mnie "przegadać"a tym razem się nie popisałam...chyba mnie trochę stres zjadał no i ta nieszczęsna migrena....no cóz, mam tylko nadzieję ze nie było to ostatnie spokanie.
Martynia dostała wieeeeeeeeelką myszkę Didde którą Martynia nazwała Sisi :-) dużo puzli oraz fajowską książeczkę dzięki której mozna uczyć się matematyki...komiks Witch oraz rysunki od Wiki i jej kolezanek :-))
Puzlami oczywiście podzieliła się Michasiem :-) no i w niedzielę prawie cały dywan był ozdobiony ułożonymi puzlami:-) Matematyczna książeczka jest pierwszą i ostatnią ksiązeczką w ciągu dnia z którą Martynia "pracuje" jak tylko wstanie zabiera się za liczenie w dzień parokrotnie no i obowiązkowo po wieczornych rytuałach jeszcze książeczka i parę zadań "musi" wykonać zanim zgasi światło :-) W sumie obcowanie z "matematyczną ksiązeczką" chyba też trzeba będzie już zaliczyć do rytuałów wieczornych :-))
Wiki dziękujemy bardzo Tobie Twoim Rodzicom i Bratu :-)
.........................................................................................................