Wypadało by coś napisać ale wena poszła sobie w las i może wróci z wiosną... :-)
Jak pisałam wczesniej czekało Martynię badanie szpiku.
Napiszę od razu SZPIK CZYSTY, REMISJA UTRZYMANA :-)))))))))))))))
Dzień wczesniej czyli 4 marca nie mogliśmy sobie znaleźć miejsca,wszyscy chodzili jacyś nieobecni...
Martynia bała się nakłucia -wcale się nie dziwię."Mamuś a będziesz ze mną w zabiegowym przy nakłuciu?"-Pytała na co jej odpowiedziałam "Jak tylko Pani Dr. pozwoli to jasne ,że będę ".
"A jeśli nie będziesz mogła ...to zrobisz tak jak zawsze w szpitalu?" "Oczywiście Skarbie tak jak zawsze, jak nie będę mogła być z tobą w środku to będę przy drzwiach."
5 marca
Poradnia, szczerze..nie pamiętam czy tego dnia było dużo dzieci ...byłam w środku a jakby obok.Jakbym patrzyła na to wszystko jako widz...Martynia wystraszona...Chciałam pocieszyć ..ale co miałam powiedziec "nie bój się nie będzie bolało"??? Nie kłamię moich dzieci. Powiedziałam "Pamiętaj Kochanie jestem przy tobie".
Jestem...ale czy dam radę?Bałam się ,bałam się samego nakłucia,wyniku,tego czy dam radę jesli będę mogła być w środku z nią podczas zabiegu...
Okazało się ,że mogę być... Czas oczekiwania umilały Martyni i Michasiowi nasze kochane wolontariuszki Gosia i Eliza:-) Ja pamiętam ,że miałam przyklejony uśmiech do twarzy.. zawsze taka wygadana ... nie umiałam rozmawiać nie wiedziałam co mówić...ważne że Martyni czas milej i szybciej minął w duuużo mniejszym stresie.
Czas na badanie.
Tradycyjnie z naszym szczęściem przy pobieraniu szpiku były studentki.Rozumiem muszą się przecież uczyć ,nie mam nic przeciwko temu by studenci uczestniczyli jako obserwatorzy czy praktykanci ale ten jeden raz akurat w tym dniu nie chciałam...wtedy wszystko trwa dłużej.Tym razem studentki były obserwatorkami P.Dr tłumaczyła im co i jak...Martynia w miarę mozliwości tuliła się do mnie a raczej ja tuliłam ją.Była jak zawsze dzielna :-).Ja tez dałam radę :-) Teraz czas na odpoczynek na krótki sen.
W Martyni wydaniu to jest ekspresowy sen :-)
Po godzinie mozna było odebrać już "szkiełko" by P Dr mogła obejrzeć pod mikroskopem.Poszłam ,Gosia dotrzymywała towarzystwa Martyni.
Stałam ze szkiełkiem w ręku pod gabinetem...stres chyba osiągał zenit.Staliśmy z mężem i powiedziałam"Juz nie wiem co czuję...chyba już nic..." Weszliśmy do gabinetu P. Dr. wzięła szkiełko pod mikroskop....nie wiem jak długo je oglądała ale dla nas to była wieczność nie wiem nawet czy oddychaliśmy...P Dr odwróciła się do nas powiedziała"Szpik czysty,remisja utrzymana,mozecie już państwo odetchnąć" potem dodała"Ale my się nieczego innego nie spodziewamy na zakończenie chemioterapii,najbardziej ryzykowny jest pierwszy rok bez chemii"...
Po krótkiej rozmowie na temat tego co dalej wyszliśmy z gabinetu.poszliśmy do Martyni przytuliłam ją powiedziałm "Kochanie szpik czysty ,własnie skonczyłaś chemioterapię." :-) "Tak ?? Naprawdę??"spytała Martynia patrząc na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy ale z pewnym niedowierzaniem."Już nie będę brała chemii??"Naprawdę??" "Już nie Kotku." powiedziałam, przytuliła się do mnie jeszcze bardziej i obie ocierałyśmy łzy no...nie obie bo we trzy Gosia też.
Gosiu, Elizo...Dziękuję Wam za to ,że jesteście :-)
Zaczynamy kolejny etap naszego życia.
Jak pisałam wczesniej czekało Martynię badanie szpiku.
Napiszę od razu SZPIK CZYSTY, REMISJA UTRZYMANA :-)))))))))))))))
Dzień wczesniej czyli 4 marca nie mogliśmy sobie znaleźć miejsca,wszyscy chodzili jacyś nieobecni...
Martynia bała się nakłucia -wcale się nie dziwię."Mamuś a będziesz ze mną w zabiegowym przy nakłuciu?"-Pytała na co jej odpowiedziałam "Jak tylko Pani Dr. pozwoli to jasne ,że będę ".
"A jeśli nie będziesz mogła ...to zrobisz tak jak zawsze w szpitalu?" "Oczywiście Skarbie tak jak zawsze, jak nie będę mogła być z tobą w środku to będę przy drzwiach."
5 marca
Poradnia, szczerze..nie pamiętam czy tego dnia było dużo dzieci ...byłam w środku a jakby obok.Jakbym patrzyła na to wszystko jako widz...Martynia wystraszona...Chciałam pocieszyć ..ale co miałam powiedziec "nie bój się nie będzie bolało"??? Nie kłamię moich dzieci. Powiedziałam "Pamiętaj Kochanie jestem przy tobie".
Jestem...ale czy dam radę?Bałam się ,bałam się samego nakłucia,wyniku,tego czy dam radę jesli będę mogła być w środku z nią podczas zabiegu...
Okazało się ,że mogę być... Czas oczekiwania umilały Martyni i Michasiowi nasze kochane wolontariuszki Gosia i Eliza:-) Ja pamiętam ,że miałam przyklejony uśmiech do twarzy.. zawsze taka wygadana ... nie umiałam rozmawiać nie wiedziałam co mówić...ważne że Martyni czas milej i szybciej minął w duuużo mniejszym stresie.
Czas na badanie.
Tradycyjnie z naszym szczęściem przy pobieraniu szpiku były studentki.Rozumiem muszą się przecież uczyć ,nie mam nic przeciwko temu by studenci uczestniczyli jako obserwatorzy czy praktykanci ale ten jeden raz akurat w tym dniu nie chciałam...wtedy wszystko trwa dłużej.Tym razem studentki były obserwatorkami P.Dr tłumaczyła im co i jak...Martynia w miarę mozliwości tuliła się do mnie a raczej ja tuliłam ją.Była jak zawsze dzielna :-).Ja tez dałam radę :-) Teraz czas na odpoczynek na krótki sen.
W Martyni wydaniu to jest ekspresowy sen :-)
Po godzinie mozna było odebrać już "szkiełko" by P Dr mogła obejrzeć pod mikroskopem.Poszłam ,Gosia dotrzymywała towarzystwa Martyni.
Stałam ze szkiełkiem w ręku pod gabinetem...stres chyba osiągał zenit.Staliśmy z mężem i powiedziałam"Juz nie wiem co czuję...chyba już nic..." Weszliśmy do gabinetu P. Dr. wzięła szkiełko pod mikroskop....nie wiem jak długo je oglądała ale dla nas to była wieczność nie wiem nawet czy oddychaliśmy...P Dr odwróciła się do nas powiedziała"Szpik czysty,remisja utrzymana,mozecie już państwo odetchnąć" potem dodała"Ale my się nieczego innego nie spodziewamy na zakończenie chemioterapii,najbardziej ryzykowny jest pierwszy rok bez chemii"...
Po krótkiej rozmowie na temat tego co dalej wyszliśmy z gabinetu.poszliśmy do Martyni przytuliłam ją powiedziałm "Kochanie szpik czysty ,własnie skonczyłaś chemioterapię." :-) "Tak ?? Naprawdę??"spytała Martynia patrząc na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy ale z pewnym niedowierzaniem."Już nie będę brała chemii??"Naprawdę??" "Już nie Kotku." powiedziałam, przytuliła się do mnie jeszcze bardziej i obie ocierałyśmy łzy no...nie obie bo we trzy Gosia też.
Gosiu, Elizo...Dziękuję Wam za to ,że jesteście :-)
Zaczynamy kolejny etap naszego życia.